Zespół Linkin Park, w którego skład wchodzą:
Brad Delson – gitara (1996–)
Mike Shinoda – wokal, MC, instrumenty klawiszowe, gitara rytmiczna, gitara basowa, wiolonczela, grafika, fortepian (1996–)
Rob Bourdon – perkusja, fortepian (1996–)
Joseph Hahn – DJ, pianino, reżyseria, scenarzysta, grafika (1996–)
Dave "Phoenix" Farrell – gitara basowa, wiolonczela, gitara, chórki (1996–1999, 2001–)
stworzyli nową płytę ,,A Thousand Suns'', która w ciągu miesiąca od premiery zyskała status złotej płyty.
Czy naszym zdaniem zasłużyła na to miano?
Ja osobiści bardzo długo czekałam na tą płytę i gdy wreszcie pojawiła się ona w sklepie, byłam pierwsza w kolejce po nią. Myślałam, że będzie to coś bardzo dobrego, wręcz genialnego! Widziałam tyle zapowiedzi płyty, reklam... A tu... wielkie rozczarowanie.
Nie było to, na co czekałam. Płyta ta jest płytą przeciętną. Nie można o niej powiedzieć, że zespół zrobił na niej mocno rockowe piosenki, bo byłoby to kłamstwo. Większość piosenek podchodzi pod elektro, natomiast znajduje się na niej też kilka piosenek z gatunku rocka alternatywnego.
Pamiętam, że zaraz po premierze na Internecie utworzyła się wielka dyskusja odnośnie płyty. Zagorzali fani Linkin Park (w tym także ja) byli rozczarowanie, wręcz źli, że tak wspaniały zespół, który nagrał chyba wszystkim znaną piosenkę ,,numb''(doczekała się także przeróbki ,,numb encore'') oraz ,,faint'' (którą podkładano do programu iluzjonistycznego ,,52'') mógł stworzyć tak słabą płytę.
Przecież grupa ma na tyle dobrego wokalistę, gitarzystę i perkusistę, że mogli spokojnie nagrać coś z ,,powerem''! Chester mógł się trochę bardziej powydzierać! Rob więcej potłuc w tależe, a Brad mocniej i częściej pociągnąć za struny swego sprzętu! Wszyscy fani wiedzą na ile ich stać po krążku ,,Meteora'', której nie powstydziły się puszczać jedne z najsławniejszych stacji muzycznych!
To nie jest tak, że płyta jest beznadziejna, (bo nie jest!), ale nie jest taką, jakiej oczekiwaliśmy.
Przesłuchałam ją od początku, do końca, od środka przez koniec do początku, nawet w spowolnionym tempie, a jednak nie mogę znaleźć tego ,,czegoś'' we wszystkich piosenkach.
Na dobrą sprawę płyta może zadowolić także tych, co słuchają hip-hopu, gdyż w ,, Blackout'' jest bardzo dużo rapu. Tę piosenkę mogę także uznać do jednej z moich ulubionych, gdyż jest w niej szczypta darcia się, a tego nie może zabraknąć w żadnej, uznawanej za bardzo dobrą, piosence rockowej.
,,Warto zwrócić również uwagę na teksty. Chester Bennington nie roztkliwia się już nad własnym losem, lecz śpiewa o rzeczach dużych i ważnych, kwestiach politycznych i społecznych. Zresztą tytuł, który pochodzi z wypowiedzi "ojca bomby" atomowej, J. Roberta Oppenheimera stanowi doskonałą wskazówkę.’’ (http://muzyka.wp.pl/)
Na koniec pozwolę sobie zacytować kilka opini na temat krążka.
,,Fakt, mocno chłopcy odjechali. Szacunek mój mają zapewniony, że nie bali się zerwać z dotychczasowym wizerunkiem. Dojrzała, fajna, nietuzinkowa płyta. Nie dla wszystkich do przełknięcia.’’ (mimoz)
,, Linkin Park był jedną z ciekawszych grup młodszego pokolenia - energia, która kipiała na ich pierwszych płytach była zaraźliwa, ich koncert w Polsce był jednym z ciekawszych wydarzeń muzycznych, według wielu osób przyćmił wręcz koncert Pearl Jam, gdzie Linkin Park grało jako support, ale to co zrobili na ostatnim albumie... Jesli ktoś uważa, że jest to świeże, nowatorskie i jednocześnie jest odejściem od mainstreamu to chyba ma niewielkie pojęcie o muzyce... Ostatni album jest banalnie powtarzalny, nudny, eksperymenty z elektroniką i nowymi brzmieniami wypadają wręcz karykaturalnie. Linkin Park stracił swój pazur, młodzieńczą świeżość, teksty trącą banałem, są dobre dla emo-pensjonariuszek... Zawiodłem się bardzo... płyty nie polecam...’’ (bayazed)
Jak już można zauważyć opinie o albumie są różne – i co wolą lżejsze brzmienie są na tak, tym co mało mocnego rocka – nie.